Myśli rozczochrane

poniedziałek, stycznia 30, 2006

przypadki chodzą po ludziach cz. 1

... czy ludzie chodzą po przypadkach. Wczoraj z moim przyjacielem przlecieliśmy jak tornado przez EMPiK przy ul. Marszałkowskiej wybraliśmy same smakołyki, trafił się rarytas, rzadko dostępny w dzisiejszych czasach: ścieżka dzwiękowa z filmu Blade Runner (pol. Łowca androidów). Po długotrwałym i przejmującym wprowadzeniu (delektowanie douszne dźwiękami stworzonymi przez Philipa Glass'a, uzupełniającym trylogię *qatsi - wrażenia przy okazji) postanowiliśmy sięgnąć po płytę z klasyką elektronicznej muzyki. Oczywiście w napędzie znalazł się "Blade Runner". O święta naiwności. Myślałem że przyjaciel zrobił (niezły nawet) dowcip i podmienił w chwili nieuwagi płytę na cokolwiek znajdujące się w zasięgu ręki. Powagę sytuacji zrozumiałem dopiero, kiedy dostrzegłem jego równie szczere zdziwienie. Płyta, mająca wszystkie cechy oryginalnej, posiadająca odpowiednie hologramy, prawdziwą okładkę oraz fabrycznie naniesiony nadruk, okazała się nie-do-końca tym czego oczekiwaliśmy.

tak wygląda oryginalna płyta:


a to jest jej rozpoznana przez program zawartość (The Transplants), z resztą zgodna z tym co jest z tej płyty odtwarzane:


ps. niezły rarytas kolekcjonerski.

poniedziałek, stycznia 23, 2006

z archiwum polskiego jazzu (7/7)

a teraz dla relaksu, bajka - delikatna dobranocówka z przymrużeniem oka...

z archiwum polskiego jazzu (6/7)

teraz trochę psychodelicznych klimatów, niepokój wewnętrzny i ryzyko życia "po swojemu". Oto przed wami Inwazja Ludzi Pierogów:

z archiwum polskiego jazzu (5/7)

o przyjaźni, jej psychicznych zakamarkach i niekwestionowanych radościach życia...

z archiwum polskiego jazzu (4/7)

polska rzeczywistość i okolice. po prostu "z czego się śmiejecie":

z archiwum polskiego jazzu (3/7)

próba usprawiedliwienia się przed samym sobą nie przynosi zwykle żadnych konstruktywnych rezultatów, jednak śmierć przyjaciółki może być chwilą wewnętrznęgo zastanowienia, przed wami post mortem, z wczesnych lat młodzieńczych.

z archiwum polskiego jazzu (2/7)

nie mam ust, a muszę krzyczeć... jakie to proste słowa, a jednak rozwijając tę myśl zawsze można sobie (i innym) coś w prosty sposób wytłumaczyć...

z archiwum polskiego jazzu (1/7)

proste opowiadanie z młodych lat, porywająca akcja (:P), wampir i knajpa.

niedziela, stycznia 22, 2006

z biblioteki publikacji...

Jeśli zastanawiacie się co napędza rynek przeglądarek internetowych, jakie są popularne alternatywy, zachęcam do przeczytania mojego tekstu pod tytułem "Walka o internet":

no własnie... kolejne zapomniane przez swiat miejsce - i do tego w samym sercu stolicy... co prawda w porownaniu do fald sniegu zalegajacych cale miasto i utrudniajacych zycie pieszych to nic.Kolejna atrakcja turystyczna!

aparat: Zenit MT, obiektyw Helios Posted by Picasa

Mój przyjaciel i ja. To tak w skrócie. Jak to dobrze mieć obok kogos takiego. Zainteresowanych zapraszam na jego stronę http://rambo.id.uw.edu.pl/. Posted by Picasa

sobota, stycznia 14, 2006

...byłem wczoraj w kinie

Zauroczony dokonaniami literackimi Clive Staples Lewis'a (chociażby "Listy starego diabla do młodego", "Cztery miłości"), oraz mając w pamięci z lat dzieciństwa serial telewizyjny, zaciekawiła mnie współczesna ekranizacja. Pragnąłem całym sercem ponownie zagłębić się w baśniowy świat Narnii i jej bohaterów, rządzących nią praw i otaczających z każdej strony tajemnic, które tylko czekają aż ulegniemy sugestii i postanowimy je odkryć.

Niestety – okiem widza, scenariusz tak jak przed rozpoczęciem seansu jak i po jego zakończeniu jest całkowicie niezrozumiały, postacie grane przez naturszczyków, trudno z nimi się identyfikować, albo chociaż zapamiętać. Brakuje wprowadzenia, czym jest Narnia, kim prezentowane postacie (wiedźma Jadis oraz lew Aslan, czy nawet profesor), ani jaką przeszłość i związek ze sobą mają poszczególne miejsca w których rozgrywa się akcja.

Dla starszych widzów film zbyt płytki i naiwny, obdarty z baśniowej atmosfery – do której czasem podświadomie dążymy. Dla widza młodego, może być zbyt drastyczny (scena zabicia lwa oraz sceny batalistyczne).
Górna granica to zdecydowanie dzieciaki do lat pięciu, a przynajmniej takie które jeszcze nie wyrosły z okresu w którym nie odróżniają rzeczywistości od fikcji.

Zastanawia mnie, skoro produkcję firmuje Disney, dlaczego efekty specjalne są tak prymitywne i pełne niedociągnięć. Animacja postaci stworzonych w pamięci komputerów szarpie i jest bardzo sztywna, a one same zbyt plastikowe, nie urzekają. Realizacji daleko nawet do starszych animowanych produkcji. Wstyd!.

Film zawiódł moje oczekiwania, spodziewałem się klimatu zapowiedzianej tajemnicy i magii, a otrzymałem puste wyrwane z kontekstu dwie godziny nudy. Szkoda, że widz otrzymuje wszystko "na tacy", moralna pustka. Wbrew oczekiwaniom społecznych moralizatorów, film został również niemalże całkowicie pozbawiony chrześcijańskich odwołań, bogato obecnych w twórczości CS Lewis'a. Z drugiej strony, interesującym czynnikiem - jednak zaprezentowanym w sposób który może pozostać niezauważony jest aspekt edukacyjny: treść promuje współdziałanie, szacunek a gani za pychę i nieuczciwość. Słabo jednak dostrzegalne pozostają motywy chrześcijańskie: poświęcenie (i zmartwychwstanie) oraz zaprezentowana w sposób laicki symbolika "potomkowie Adama i Ewy".Mimo, że w książce brak oczekiwanych przeze mnie szczegółowych opisów świata Narnii, trzeba pamiętać że „Lew, czarownica i stara szafa” nie jest tomem chronologicznie pierwszym, fakt – wydana jako pierwsza, jednak pozostawienie przez twórców obrazu – treści bez wprowadzenia widza w realia Narnii, mogę jedynie uznać za nieudany eksperyment.

Słyszałem opinie, że dzieciaki są filmem zachwycone, jednak śmiem wątpić, że w obecności takich kinowych hitów jak kolejne części „Harrego Potter'a”, albo animacji typu „Potwory i spółka” „Iniemamocni” (to samo studio Disneya) czy konkurencyjny – przewrotny i traktujący baśnie z przymrużeniem oka „Shrek”, będą pamiętać o krainie malowniczej Narnii, jej bohaterach i wydarzeniach zaprezentowanych w filmie. Lepiej niech sięgną po książkę.

ps. pozytywny bohater: faun!!! szkoda ze go tak mało było; kinowa zapowiedź filmu zawiera chyba wszystkie wartościowe fragmenty. szkoda ze reszta to zapychająca taśmę filmową miałka papka o której się szybko zapomina.

zalety: faun, faun, faun.
wady: nic mnie nie zmusi do obejrzenia kolejnych części.

ps. do ściągnięcia poniżej.