Myśli rozczochrane

sobota, października 13, 2007

o debacie, ale również o pasjonującej scence obyczajowej :)

Debata nawet mnie zaciekawiła - dwa jurne koguciki, posadzone obok siebie - zapowiadało się krwawe widowisko! Telewizja jednak zaserwowała szoł w formie równie krwawej co starcie gigantów szachowych. Ciekawe co sądzicie o sztucznym wymuszonym "wyścigu" z czasem oraz o plastikowej kurtuazji pierwszej prezenterki, "teraz pytanie pan ..." "jeszcze 3 sekundy...2... proszę riposta pan ...". Nie mogę zapomnieć o tym, że obaj kandydaci przygotowali się wyśmienicie na barwne odpowiedzi, byli grzeczni i spokojni, za to wrzały trybuny. Jak przystało na XXI wiek, obaj przyprowadzili swoich wyjców i klakierów, cóż chcieć więcej z poziomu prostego człowieka niż igrzysk i chleba? Czy głód ludzkiej ciekawości zaspokaja oglądania politycznie poprawnej aż do bólu rozmowy dwóch ludzi o których opiniach można powiedzieć tylko tyle że obu cechuje (słuszna, lub nie) pewność siebie i tryumfalizm - obrona własnej tezy z pozycji człowieka przekonanego wyłącznie o swojej racji. Argumentów nie usłyszałem żadnych - opinii za to od każdego z kandydatów (?!) po kilka na każdy temat... Panowie szlachta! Tak się dyskusji nie prowadzi, konkretny przeciw argumentom, zamiast konfliktu opinii. I można obyć się bez "tupania nóżką" czy kiwania palcem.

Tyle o tytułowej debacie, scenka obyczajowa jest o wiele ciekawsza. Stanowi kolejny element opisujący obecną Polskę. Czekając na przystanku autobusowym obserwowałem Straż Miejską podczas tak zwanej "interwencji środowiskowej". Do tego "w terenie". Na szybko zaparkowany strażakowóz, w nim jeden strażak prowadzi "komunikację" z centralą, obok drugi strażak dominujący ponadprzeciętnym "gabarytem", przyciska do ściany szarego obywatela (żeby nie zabrzmieć politycznie - każdej rzeczpospolitej!) w skrócie - menela. Grobowa cisza, skrępowanie pojawiło się na twarzy "funkcjonariusza pilnującego", pewnie stremował się moją niedyskretną obserwacją. Obywatel prowadzi dyskusję w bardzo wyrafinowanej formie, treściwej i konkretnej "to może ja już pójdę...?". Normalne. Teraz scenka obyczajowa. Nadjeżdża pierwszy samochód, parkuje "w poprzek" na wyjeździe z bocznej drogi za przystankiem. W scenerii widoczny zakaz zatrzymywania się (oprócz ostatnio modnych w stolicy żółtych pasów wzdłuż przystanku autobusowego. Strażacy niewzruszeni, tylko menela trzeba już podtrzymywać, bo mu trochę energii podczas prowadzenia negocjacji uszło. Reakcja zbliżona do pomnika króla Zygmunta na kolumnie, gdy siada na nim gołąb. Mija chwila. WTEM! Parkuje drugi samochód. Zaraz za pierwszym. Tym razem znacznie już "barykaduje" przystanek. Kierowcy zatrzymujących się autobusów próbują zwrócić uwagę strażaków, przez zatrzymywanie się przednimi drzwiami na wysokości tarasujących drogę samochodów. Menel podtrzymywany stoi. Strażacy też. Wkurzeni tylko pasażerowie, bo muszą przeciskać się przy samochodach. Dobrze że zaczęło padać, bo pewnie rodacy złapaliby za pochodnie! Nagle zatrzymuje się trzeci samochód. Kierowca wysiada, idzie w sobie tylko znaną stronę. Zauważa straż wiejską. Straż też go zauważa. Menel również :) Powoduje to wyrzuty sumienia u kierowcy. Wraca i włącza świata awaryjne. Ot, lekarstwo na każde złamanie przepisów... Menel stoi, ale już z coraz większym trudem. Podtrzymuje go silne ramie funkcjonariusza, ten przyjacielski gest spotkał się z sympatią pana Menela, odwzajemnił się tym samym. Ruszony dogłębnie obywatelskim obowiązkiem, zacząłem rozmowę z "władzą".

Ja: (zacząłem z powagą, ale mierząc bezpośrednio między oczy podchwytliwe pytanie) "dzień dobry, widzę że Panowie macie tutaj "sytuację" (tu spojrzałem na Menela), ale czy nie uważa Pan, że te samochody nie są dobrze zaparkowane?"
STRAŻAK: (rozgląda się, jakby szukał pomocy - nagle zaskoczony kontaktem z narodem, zmierzył samochody fachowym wzrokiem, dostrzegł znak zakazu zatrzymywania i podjął dialog) chyba nie są! Ale nie możemy teraz nic z tym zrobić, bo wykonujemy "czynności".
Ja: "Czyli Menel zły, a samochody dobre?"
STRAŻAK: "no" (po polsku to znaczy również "TAK")
Ja: "co Panowie zamierzają z tym zrobić?"
STRAŻAK: "kolega trzyma menela, żeby nie uciekł i sobie łba nie rozbił"
Ja: "...ale ten to ledwo na nogach stoi, ucieknie wam najdalej tu na trawnik, a samochody przeszkadzają obywatelom"
STRAŻAK: (rozkładając ręce) "co poradzić?"

Praca domowa: czy zachowanie strażaka było bardziej prawe, czy sprawiedliwe? Odpowiedź uzasadnij.